czwartek, 26 marca 2015

183. First shopping.

Witajcie.
W minioną niedzielę zabraliśmy naszego łobuziaka do centrum handlowego. Nie chciałam jechać do Wawy, tam jednak jest za dużo ludzi, ale Janki czemu nie. Droga "do" upłynęła nam na śpiewaniu i wygłupach, "powrotna" na spaniu  z uśmiechem na twarzy. Wzięliśmy ze sobą spacerówkę, ale była ona w użyciu tylko kiedy byliśmy za zewnątrz, ponieważ mój maluch jak tylko widział tatusia to rączki w górą i TATI wymiękał. Jak on czaruje te kobitki na swoje duże oczka. Co tylko się obejrzałam jakaś kobieta robiła słodką minkę do niego. Ach ten mój syneczek :) 
Miałam przyjemność bądź też i nie korzystać z pokoju rodzinnego. Jeżeli była bym z Kubim sama i bez wózka, zmieściłabym się bez problemu, ale tak przecież nie było. Wiadomo, że maluch 1-1,5 roczny w czasie zakupów jest w wózeczku. Taki też Maluszek robi jeszcze w pampersa. Jaki więc był sens budowy takiego pomieszczenie, gdzie jego wymiary to 3x3 ?????!!!??? Po wjechaniu wózkiem, i naszym wejściu prawie nie było gdzie się ruszyć. Wózek dotykał drzwi wejściowych i blatu od szafki z umywalką. Ja siedziałam na krzesełku z Ikea, a Bartek przy przewijaku ledwo co się poruszał.. Szkoda słów!!!! Jestem pewna, że projektował to pomieszczenie facet. Kobieta lepiej by wykorzystała przestrzeń i nade wszystko powiększyła przestrzeń. Ci wszyscy Panowie w garniturach powinni sami wejść tam z wózkiem. Ciekawe co by wtedy powiedzieli. No nic, to taki moje małe przemyślenia :) Zakupy nieudane, bo w sumie to nic nie kupiłam, ale za to przejrzałam najnowsze kolekcje dziecięce :)
I mój Szkrabik :)

Też możecie podzielić się takimi słabymi doświadczeniami z pokojami rodzinnymi jak ja? Oby nie.
Pozdrawiam serdecznie 
OMW

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz