wtorek, 16 lipca 2013

79. Mandarin Resort Hotel.

Witajcie.
Dzisiaj przywitam Was jedna z piosenek, która w Mandarin jest grana bardzo często. Mnie ona osobiście bardzo przypadała go gustu.

Post będzie dzisiaj dedykowany w całości hotelowi. Jak już wspominałam wcześniej w wyborze hotelu pomogła mi Pani z fly.pl. , a wycieczka została wykupiona u Itaki. Już na samym wstępie wszyscy zainteresowani tym hotelem powinni sprawdzić jaki jest koszt wylotu z  różnych miast. Ja akurat leciałam z Warszawy i ceny były do siebie bardzo zbliżone, ale wiem, że z tym to różnie bywa. Poznaliśmy 2 pary, które były z  Warszawy, a  leciały z Katowic, ponieważ  była duża różnica cenowa (to tylko tak dla zainteresowanych).
Jeżeli chodzi o rezydenta : bardzo miły facet, jednak nie było żadnych niemiłych sytuacji, także nie wiem jak się sprawdza w "ekstremalnych" sytuacjach.
Hotel 

Lokalizacja  pierwszorzędna. Na plażę po najniższej linii oporu ok. 10 minut spacerkiem, radzę jednak udać się w stronę bliżej  zamku; 10 minut również do głównego deptaka gdzie jest bardzo dużo sklepików; ok 20 minut dworzec autobusowy i rynek (o tym oddzielny post);
Pokoje.
Ich rozłożenie jest troszkę chaotyczne i słabo oznakowane, jednak można szybko się zorientować co i jak.Na wysokości lobby znajdują się pokoje od 2XX, poniżej 1XX, a 3XX to bungalowy. Przyjemnym rozwiązaniem jest główna i jedyna restauracja, która znajduje się na świeżym powietrzu.
Jeżeli chodzi o mój pokój 226 to  miał tylko 2 defekty- śmierdziało kotami (okno wychodzi  na sklep, ale można również podziwiać zamek i wiatraki; drugim mały minusem  to woda cieknąca spod prysznico-wanny, ale  kierowała się ona do kratki, także wszystko do przeżycia. Wystarczy nic nie kłaść na ziemię i po problemie. Tak oto wyglądał nasz pokój : duży i przestronny.
Telewizor posiadał 2 polskie stacje ; lodówka dobrze mrozi. Pani sprzątająca każdego dnia zostawia w pokoju 2 butelki wody 0.5.

Jedzenie.
Czytając komentarze odnośnie jedzenia i zestawiając je z tym co też mnie spotkało muszę powiedzieć, że osoba, która pisała, ze jedzenie było monotonne muszę zapytać  Czy się dobrze czuje? Śniadanie jak to śniadanie - standardowo jak w każdym hotelu: wędliny, sery, sałatki, płatki śniadaniowe, jajka, jajecznica, owoce - bynajmniej każdy mógł coś znaleźć dla siebie. Obiady: część potraw się powtarzała, ale każdego było coś nowego, najważniejsze, że było smacznie. Kolacja - achhhhh, to była nie lada gratka dla smakoszy. Oprócz tego co było w środku w pomieszczeniu to zawsze był duży wybór na zewnątrz, czyli coś z grilla, ryby, frytki, smażone warzywa, ręcznie robiona pizza i malutkie pączusie, lody (były pyszne, najlepsze cytrynowe).Największym powodzeniem cieszyły się słodkości : cały stół w ciastach (najlepsze wg mnie to bananowa rolada i ptysie w czekoladzie mniami....)

W ciągu dnia można oczywiście dobrze podjeść, czyli do 17 można skorzystać z restauracji  przy basenie. Podają pastę, pizze (mniami), frytki, hamburgery. Największym powodzeniem cieszyły się naleśniki z duża ilościę czekolady. To był raj dla podniebienia, wierzcie mi i koniecznie wypróbujcie!!! 

Baseny.
 W hotelu znajdują się dwa baseny : pierwszy ma głębokość  do  1.50, a drugi do 1.80. Minusem tego drugiego jest to, że  bardzo szybko zmienia się głębokość dna. Od 1.20 robimy z 6 kroków i już jest 1.80. Plus dla dobrych pływaków, minus dla uczących się.


Obsługa.
Nic dodać nic ująć. Wszelkie synonimy "bardzo sympatyczni"  pasuje tu idealnie. Każdy bardzo miły i wcale to nie było wymuszone tylko szczere.
W ciągu dnia grała muzyka, która kończyła się około 18, by później, czyli ok 21 ponownie zagrała. DJ grali bardzo fajne kawałki, począwszy od tureckich hitów po polskie "Ona tu tańczy dla mnie". Zawsze mile widziany akcent.

Hotel nastawiony jest na Francuzów, a raczej na osoby tureckiego pochodzenia mieszkające we Francji i Niemczech. Dodatkowo Polacy, troszkę Rosjan. Bardzo dużo młodych osób. W końcu Bodrum to francuskie ST. Tropez :)

Minusy.
Jeżeli już mam je szukać  to  dwie sprawy: dj przy basenie ( na 1.80) jak dla mnie kończy za wcześnie swoją pracę, Czasem muzyka ustawała już o 17. Dobrze, że zawsze jakiś Francuz miał puszczał swoje kawałki. Drugi minus to fakt, że all przy barze  basenowym kończył się o 18 i wtedy należało przejść do drugiego baru  co nie miało zupełnie sensu. Nikt przecież nie kończył opalania o 18, tylko jeszcze każdy leżał na leżakach. Kolacja dopiero od 19.30. Tylko takie aspekty mogły troszkę zdenerwować. 

Plusy.
Poza tym co wymieniłam to miłym akcentem był pokaz nocny z udziałem węza i jaszczurki jak  również papuga, która zawsze jest obecna podczas nocnych imprez. Podejdźcie do niej i ją pogłaszczcie. Lubi to bardzo, aż przekręca głowę w różne strony. Jednego razu kiedy mój brat podchodził do nas to zaczęła gwizdać na niego. Był ubaw :)


Jeżeli wahacie się czy wybrać to SZCZERZE polecam :) I nie czytajcie tych durnych negatywów. Ja się ich naczytałam i tylko  byłam źle nastawiona, a tu taka niespodzianka :)

Pozdrawiam
OMW

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz